Dziewczyna leżała niemal nieruchomo. Unosiła się tylko
nieznacznie, ledwie oddychając.
- Bierzemy ją –
Powiedział lodowatym głosem, ten w czarnej ciężkiej, jak na materiał, opończy.
- Niewiele uda się
przywołać dzięki ledwo żywej – zauważył ten za jego lewym ramieniem.
- Przyda się – Z tymi
słowami przewodniczący nekromantów urwał
wszelkie chęci sprzeciwu czy niezadowolenia. Ruszył szybkim i władczym krokiem dalej,
a za nim postąpiła reszta sekty.
Został tylko młody czarnowłosy chłopak, podchodzący
niespiesznie do dziewczyny. Przyjrzał jej się przechylając głowę. Nie bardzo
wiedział jak ją podnieść. Jęknęła
unoszona. Po kilku krokach czując jak jej oddech słabnie położył ją z powrotem między
korzeniami. Reszta grupy zdążyła już zniknąć wśród drzew.
- Martwa się nam nie
przydasz – westchnął klękając obok.
- Mogę.. ? – szepnęła
tak cicho że nie był pewien czy w ogóle coś powiedziała. Jej oczy były lekko
uchylone.
Desperacko walczyła o każdy oddech.
- Słucham? – Odruchowo zbliżył ucho do jej prawie
nieruchomych ust. Niezbyt przemyślane posunięcie, mogło go to kosztować życie. Ale ta nie wydobyła z siebie już żadnego
dźwięku. Podniosła tylko ledwie dłoń i dotknęła jego szyi. Zanim zdążył jakkolwiek zareagować poczuł
delikatnie rozchodzące się fale emitowane z miękkich lodowatych koniuszków
palców, ogarniało go powoli zmęczenie. Cofnęła rękę.
- Dziękuję –
Powiedziała już nieco głośniej, próbując usiąść. - oddam jak tylko uzyskam
więcej energii.
Łapała
powietrze w płuca jakby po długim pobycie pod taflą wody.
-Nie musiałaś z tym
czekać – wytknął dziewczynie - mogłaś sobie ją wziąć kiedy Cię niosłem – Pomógł
jej wstać, jednak sam się zachwiał. Nie był świadomy ile sił mu zabrała. Szybko
odzyskał równowagę i mógł już podtrzymać dziewczynę. Znał różne sposoby
przekazywania energii i ich skutki, ale nigdy by nie pomyślał że w tak krótkim
czasie można jej zabrać aż tyle.
- I pozwolić się
donieść do ołtarza? Nie dziękuję. – Starała się ustać o własnych siłach, co jak
na razie niezbyt jej wychodziło.
- Jeszcze chwila
zwłoki i byś leżała bez tchu. – Zauważył wypominając jej lekkomyślność w tak
krytycznej dla niej sytuacji. Obserwował bacznie, czy dziewczyna nie potrzebuje
jeszcze jego wsparcia.
- Więc miałam
szczęście że się zatrzymałeś. – Spojrzała na niego z tajemniczym uśmieszkiem
nieporuszona jego tonem, korzystając z najbliższego drzewa jako podporę.
- A co miałem zrobić?
Nieść twoje zwłoki niepotrzebnie do nich? Przynajmniej teraz pójdziesz sama. –
wzruszył ramionami.
- Możesz im przekazać
inne zakończenie. – Uśmiechnęła się lekko i spojrzała mu w oczy prosząco. -
Załóżmy że Cię nie dotknęłam i masz z głowy.
Chłopak zamyślił się, przypominając sobie jego obowiązki,
jako nekromanta i wyobrażając sobie co go czeka w takim razie w przyszłości.
Wzdrygnął się lekko. Czy ona to wszystko zaplanowała? Przeleciało mu przez
myśl. Wyglądała jednak na bardziej rozważną osobę. Była albo bardzo pewna
siebie albo głupia. Ostatecznie mogła być jeszcze cholernie odważna i
przemyślająca zdarzenie przynajmniej o kilkanaście kroków, a przy tym niezbyt
ceniąca swoje życie.
- Jesteś pewien że
tego chcesz? Pragniesz by twoje życie tak wyglądało? – Szepnęła zmartwiona.
Cofnął się o krok zaskoczony jej pytaniem i szczerym
spojrzeniem. O co jej chodzi? Czego ode mnie chcesz..? Pomyślał.
- To już nie ma
znaczenia. – Ustąpił ostatecznie. Jakby nie było, nie miał już nic do
stracenia. Odwinął rękaw odsłaniając wytatuowany znak grupy.
- Należysz do nich od
niedawna, jeszcze masz szansę zawrócić. – Przekonywała.
- Skąd masz tą
pewność ile u nich jestem? – warknął lekko, rozdrażniony jej wiedzą o nim. Kim ty
jesteś by móc mnie osądzać? - Z resztą znajdą mnie dzięki znakowi.
Milczała. Jej oczy wypełnione były współczuciem. Zawahał
się. Może nie powinien tak naskakiwać? Może po prostu chciała pomóc? Zaraz! Od
kiedy to w tym cholernym lesie na „terenie nekromantów” jest ktoś kto chce
pomóc? Nauczył się już by nie ufać komukolwiek z innej napotkanej grupy. Tutaj
każdy walczył o najlepszy kąsek „energii życiowej” nawet jeśli miałby pochodzić
z jednego z „braci po fachu”. A jednak. Ona była zupełnie inna. Prawdziwa.
Zdawała się nie mieć maski sztucznej dobroci którą zrzuciłaby po wplątaniu go w
swoje sidła. Lekkomyślna ale może i dobra? Z resztą itak miał już dość takiego
życia. Jedyne co go mogło czekać przy niej to śmierć. Całkiem niezły los jakby
nie patrzeć. W końcu nekromanci potrafili wyczyniać o wiele gorsze rzeczy na
które nie zamierzał już nigdy więcej patrzeć bezczynnie. Męczarnie w których
powoli ginęły niewinne stworzenia.. Zacisnął pięści. Odpędził męczące go myśli
i starał się wrócić do teraźniejszości. Tu gdzie mógł być jego koniec, byle by
uciec od tych demonów którzy, nie wiadomo jakim prawem nazywali siebie jeszcze
ludźmi.
- Chciałbym się go
pozbyć.. uciec jak najdalej. Nawet nie wiesz jak mroczne rytuały odprawiają.
–Wyznał spuszczając głowę. Czekała na te słowa. Od początku wychwyciła jego
niechęć do wykonywania poleceń nekromantów. Jest inny, więc dla czego do nich
trafił?
- Postaraj się nie
krzyczeć, będzie boleć – przyłożyła do jego znamienia znak jeźdźca u jej prawej
dłoni. Szepnęła coś.
Nagle poczuł ostry ból rozchodzący się od jej dotyku,
parzył. Chciał się wyrwać ale trzymała
mocno. Mimo wszystko jego ciało broniło się przed bólem. Syknął wściekle. Czół
jak coś wkłuwa się w jego przedramię i atakuje skórę otaczając tylko „mroczny
znak”. Powoli ogień zastępował kojący chłód. Miał wrażenie jakby razem z
gorącem odchodził również ciążący na nim od dawna symbol. Odetchnął.
- Już po wszystkim,
dobrze to przeszedłeś, mogło być gorzej. Albo jesteś u nich ledwie parę dni,
albo miałeś silną wolę odejścia.
-Raczej to drugie –
Powiedział oglądając swoją rękę na której nie było już nic, poza lekkim
zaczerwienieniem. – Robiłaś już to kiedyś?
- Nie spotkałam
jeszcze nikogo kto by chciał zrezygnować.
- Wyrwałaś się
nekromantom? – Zapytał z niedowierzaniem
- Nie musiałam, wtedy
byłam w pełni sił i nie wędrowałam sama.
Kim ty jesteś? To
pytanie coraz bardziej go nurtowało. Nie zabiła go. A nawet pomaga mu wymknąć
się sekcie? Dlaczego? Kolejna sztuczka nekromantów? To jakiś test? Kolejna fala
pytań zalewała jego umysł. Ostatecznie chyba nie mogę narzekać.
- No ładnie, mam się
bać? – uśmiechnął się nieśmiało.
Odwzajemniła jego
reakcję – Zrezygnowałeś, poza tym nie
mam tyle energii przecież żeby z tobą walczyć. Lepiej nie zwlekajmy, ruszajmy
jak najszybciej.
Zesztywniał. Że CO?! „Próba
ucieczki surowo karalna!” Przypomniał sobie ostrzeżenia jego przełożonych. Czego
ty ode mnie wymagasz?! Kto cię nasłał! Zmrużył oczy patrząc na nią jakby starał
się ją przejrzeć, bezskutecznie doszukując się oznak przyszłej zdrady.
Zbyt wiele przeszedł. Pomyślała widząc jego nagłą wrogość i
podejrzliwość. Może nie dać rady przezwyciężyć sam siebie. Posmutniała.
Zamrugał zaskoczony swoją reakcją i hamulcami włączającymi
się jak na komendę po wrytych przez nekromantów zasadach. Idiota! Przecież to
twoja okazja by się stąd wyrwać! Ona chce ci pomóc! Gdzie twoja wiara w ludzi..
No tak zaginęła dawno temu. Zacisnął powieki. Kiedy je otworzył, jego oczy były
spokojniejsze i pewne decyzji którą podjął.
- Dasz radę iść? –
zapytał w końcu, mile ją tym zaskakując.
- Oddalmy się od nich
jak najszybciej. Mogę biec jakiś czas. – Ruszyła przed siebie, zanim zdążyłby
zmienić zdanie. Chłopak pobiegł za nią.
Postanowił jej zaufać. Cokolwiek się wydarzy, itak będzie to
leprze od „przyszłości młodego nekromanty”.
- Czekaj! – Krzykną,
raptownie sobie przypominając ten kierunek – Biegniemy prosto na cmentarz,
miejsce treningu adeptów!
- „Im bliżej
zagrożenia, tym dalej od zranienia.” – Gdy zobaczyła czarne stalowe ogrodzenie,
mrocznego miejsca, przyspieszyła. Biegł na ślepo za nią, starając się nie
stracić jej z oczu wśród gęstwiny. Zwolniła, chwyciła go za rękę i znów
popędziła szybciej. Usłyszeli za sobą głosy, ale mieli przewagę. Jakby las
tworzył dla nich ścieżkę, a tamtym zagradzając. Po chwili znaleźli się poza
zasięgiem gęstych zarośli a wraz z nimi, nekromantów.
- Jak to się stało?-
Zapytał, łapiąc oddech. – Że biegliśmy przez gąszcz bez trudu?
- Powiedzmy że mam z
naturą więcej wspólnego niż oni.
- To jest pewne, oni
zabijają co ma prawo żyć.
Podeszła do niego. Wyprostował się obserwując co zamierza.
Zauważył, że dziewczyna tylko odrobinę przyspieszyła pracę płuc, a przynajmniej
tak szybko ją opanowała po biegu. Powoli wyciągnęła rękę i dotknęła jego szyi w
tym samym miejscu co poprzednio. Znów poczuł znane już fale, tym razem dodające
sił. Jego oddech stał się równy i spokojny.
- Nie wiem czy to
dobry pomysł. Co jeśli padniesz mi po drodze? A tak przy okazji, dokąd
zmierzamy? I.. – zawahał się – Kim ty jesteś? – ściszył głos marszcząc lekko
brwi.
- Nie padnę,
znalazłam gem po drodze. Nie mam pojęcia, często kieruję się w stronę
emitowanej energii. To jeden z tych przypadków. – Jego ostatnie pytanie
zignorowała.
- To Cię właśnie
przywiodło na tereny łowów nekromantów?
- Między innymi.
- W takim razie
chodźmy. Chłopak lekko skręcił od kursu obranego przez dziewczynę, bardziej na
zachód. Poszła za nim, znalazłszy się przy jego boku dostosowała tępo marszu.
- Skąd wiesz w którą
stronę mam zamiar iść? – Uśmiechnęła się, obserwując jego reakcję.
- Mam wrażenie, że
mnie również tam ciągnie, chociaż pewnie nie tak bardzo jak Ciebie. –
Odwzajemnił uśmiech czując jak zostawia przeszłość za sobą. Była pierwszą osobą
przy której poczuł wolność. Mógł wybrać dowolny kierunek i podążać nim.
Las przed nimi stawał się coraz mroczniejszy, powoli
podnosiła się mgła, chłód stawał się coraz bardziej dokuczliwy.
- Zatrzymajmy się, na
dzisiaj wystarczy wędrówki. Gem dużo Ci nie da, jak będziesz skrajnie
wyczerpana. – zaproponował. Nic dziwnego. Był bardziej rozważny niż ona.
Dziewczyna najwyraźniej żyła chwilą. A jego nauczono przewidywać jak najwięcej
scenariuszy w tak niebezpiecznych miejscach.
- Nic mi nie jest,
mogę iść.
- Chyba wiem dlaczego
byłaś ledwo żywa jak cię znaleźliśmy widząc jaka jesteś uparta.
- Nie jestem, po
prostu …
- No słucham –
Skrzyżował ręce na piersi, wpatrując się w nią i wyczekując odpowiedzi. Nie
otrzymał jej – Tak jak przypuszczałem. – Musisz odpocząć, zwłaszcza że biegłaś
taki kawał, a teraz jeszcze musisz mieć energię na ogrzanie ciała. Nie ma mowy,
nigdzie dalej nie idziesz.
- Ale ..
- Chcesz się
przekonać czy cię zatrzymam? Proszę bardzo, uprzedzam, że przy twoim stanie nie
masz szans – uśmiechnął się złośliwie.
Dziewczyna osunęła się pod pobliski buk
z oburzeniem. Nagle ogarnęło ją ogromne zmęczenie. Zsunęła się jeszcze niżej,
głowa opadła jej bezwładnie. Chłopak doskoczył do niej, położył ją delikatnie
na swojej derce, widząc że ona nie ma żadnego bagażu po za niewielką sakiewką.
Momentalnie zasnęła. Sam usiadł obok oparł się plecami o drzewo które przed
chwilą było podporą dziewczyny i przyglądał się nocnemu niebu. Zdawało mu się,
że jakiś dość odległy, duży kształt przemknął nad nimi. Nie przejął się tym za
bardzo, w końcu był daleko i zbyt bardzo czuł zmęczenie, żeby się zastanawiać
co to. Miał tylko wielką nadzieję, że nic ich tutaj nie zaatakuje, bo nie miał
by sił ich bronić. Spojrzał na dziewczynę. Spała spokojnie zawinięta szczelnie,
z pewnością jest o wiele bardziej wykończona, choć nie dała po sobie tego
poznać. Uśmiechnął się trochę. Postawił na swoim, a sądził, że będzie ciężej.
Ostatnim kłopotem tego dnia był tylko bardzo nużący sen. Wiedział, że nie może
zasnąć, stracić czujności.
Pierwszy wpis. Proszę powiedzcie jak się wam to widzi, co ewentualnie zmienić. :)
Spokojnie, przyjmuję wszelkie krytyki xP