Bezskutecznie usiłował podążać
jej tropem mimo że skoczył w gęstwinę chwilę po niej. Nie zostawiała żadnych
śladów, a nie mógł mieć pewności czy wciąż szła prosto. Mimo wszystko starał
się kierować nicią energii która wiodła ich aż dotąd.
Na
początku skupiał się wyłącznie na tym, by nie stracić określonego kierunku, ale
po jakimś czasie zaczęła mu dokuczać świadomość, że nie ma pojęcia co jej
powie, kiedy się spotkają. Przeprosi? Tylko jak? Wciąż nie pochwalał tego co
zrobiła, a w pewnym sensie faktycznie przeciągnęła go na "swoją"
stronę.
Jego
krok stał się chwiejny a nadzieja na wybaczenie bledsza.
Nagle
zdał sobie sprawę, że prócz szelestu darni pod jego stopami, nie docierają do
niego żadne dźwięki. Jakby ktoś zupełnie wyciszył całe otoczenie. Rozejrzał się
niespokojnie, a kiedy znów zwrócił wzrok przed siebie, dostrzegł odsłonięty
fragment brunatnego muru, ledwie widocznego spod bluszczu i otaczającej go gamy
brązów i ciemnej zieleni lasu.
Skąd
mur na tak nierównym terenie? Nie mógł się ciągnąć daleko, nie pozwalało na to
podłoże, więc jaki sens go budować?
Zmarszczył
lekko brwi i niepewnie skierował się ku konstrukcji. Zamierzał go okrążyć,
utrzymując dystans. Wtedy wyłoniła się druga ściana z takich samych ciemnych
cegieł. Między nimi rozpościerała się kamienna, o dziwo niezwykle równa
podłoga, pokryta częściowo suchymi liśćmi, ziemią i gałązkami w miejscu gdzie
spotykała się z podłożem lasu. Tuż przed nią rosły dwa drzewa, które
teoretycznie powinny być wycięte by zrobić miejsce reszcie budynku. Tak się
jednak nie stało.
Co
ciekawsze, mury wznosiły się i znikały wśród bluszczu który płynnie piął się
dalej, ku drzewom i wysokim krzewom, którym ściany najwyraźniej nie
przeszkadzały bujnie rosnąć.
Nie
tylko jedna pozioma płaszczyzna była fragmentem budowli, ale i wyżej, widać
było skrawek drugiego piętra.
-
To niemożliwe.. - szepnął do siebie gdy zobaczył poświatę drgającego płomienia
pochodni wiszących wgłębi budynku który nie miał prawa ciągnąć się dalej niż na
25 kroków od niego. A jednak patrząc od tej strony, tak właśnie było.
Na
drugie piętro nie miał jak się dostać, ponieważ trzecia ściana, łącząca dwie
pozostałe, opadała niemal do podłogi owego piętra pozostawiając tylko wąską
szczelinę skąd przeciekało światło.
Na
dole jednak, tuż za pniem jednego z drzew, tkwiących przy wejściu niczym
strażnicy, wyłaniały się subtelnie oświetlone łuki zamaskowanego korytarza.
Przebiegły
mu po plecach ciarki niepewności. Nie ciągnęła go już żadna energia. Nie
słyszał nawet najdelikatniejszego szumu wiatru.
Podskoczył
jak poparzony kiedy coś musnęło jego kark. Błyskawicznie wydobył sztylet
odwracając się energicznie.
Wtedy
ją zobaczył. Nie poznał jej na początku. Podświetlonej pełnym, porannym słońcem
przenikającym obwicie przez konary. Miała rozpuszczone włosy i skromną suknię
do ziemi. Ale oczy te same, zamyślone, nieobecne. I stale wyglądające na smutne
usta.
Niemal
biała sowa, zatrzepotała bezszelestnie skrzydłami tuż zanim usiadła
na osłoniętym rękawicą przegubie dziewczyny.
Zaskoczony,
nie potrafił pozbierać myśli. Ten budynek za nim. I Ona.. To przecież Ona go
prowadziła! Ale jak mogła się tak szybko przeprać? Przecież szedł tylko
chwilkę. Zerknął ku górze. Był późny ranek. A wstali o świcie. Musiało minąć co
najmniej kilka godzin. Zaczęło mu się wszystko układać. Stracił poczucie czasu,
a Ona wyprzedzała go w zręczności poruszania się lasem.
Dopiero
teraz zauważył że go obserwuje. A raczej obserwują. Jej ptak również.
-
Um.. Witaj ponownie. - zaczął niezbyt zgrabnie
Skinęła
nieznacznie głową nie zmieniając wyrazu twarzy.
-
Czy ty.. Znasz to miejsce?
Powtórzyła
gest.
-
Ale mówiłaś, że nie wiesz dokąd idziesz.. - zmrużył lekko oczy
To
samo. Westchnął.
-
Słuchaj ja.. - postąpił krok na przód. Nie drgnęła - Przepraszam. Poniosło mnie.
Nie to miałem na myśli.
Popatrzyła
powoli na sowę. Ta odwzajemniła spojrzenie i przekrzywiła energicznie główkę,
po czym wróciła do obserwacji chłopaka.
Dziewczyna
podeszła do niego i bez słowa minęła. Przeszła pewnie przez "bramę"
między drzewami i obejrzała się wychwytując jego spojrzenie.
Zawahał
się ale poszedł za nią.
-
Czemu nic nie mówisz? - spytał cicho gdy ją dogonił w korytarzu.
Dziwisz
się? Odstawiłeś taką szopkę, że najprędzej odezwie się do Ciebie za miesiąc! Przemknęło mu przez myśl aż
zacisnął szczęki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz