czwartek, 21 lutego 2013

Opowiadanie? Tak czy inaczej - Część I


Dziewczyna leżała niemal nieruchomo. Unosiła się tylko nieznacznie, ledwie oddychając.
 - Bierzemy ją – Powiedział lodowatym głosem, ten w czarnej ciężkiej, jak na materiał, opończy.
 - Niewiele uda się przywołać dzięki ledwo żywej – zauważył ten za jego lewym ramieniem.
 - Przyda się – Z tymi słowami przewodniczący nekromantów  urwał wszelkie chęci sprzeciwu czy niezadowolenia. Ruszył szybkim i władczym krokiem dalej, a za nim postąpiła reszta sekty.
     Został tylko młody czarnowłosy chłopak, podchodzący niespiesznie do dziewczyny. Przyjrzał jej się przechylając głowę. Nie bardzo wiedział jak ją podnieść.  Jęknęła unoszona. Po kilku krokach czując jak jej oddech słabnie położył ją z powrotem między korzeniami. Reszta grupy zdążyła już zniknąć wśród drzew.
 - Martwa się nam nie przydasz – westchnął klękając obok.
 - Mogę.. ? – szepnęła tak cicho że nie był pewien czy w ogóle coś powiedziała. Jej oczy były lekko uchylone.
   Desperacko walczyła o każdy oddech.
- Słucham? – Odruchowo zbliżył ucho do jej prawie nieruchomych ust. Niezbyt przemyślane posunięcie, mogło go to kosztować życie.  Ale ta nie wydobyła z siebie już żadnego dźwięku. Podniosła tylko ledwie dłoń i dotknęła jego szyi. Zanim zdążył jakkolwiek zareagować poczuł delikatnie rozchodzące się fale emitowane z miękkich lodowatych koniuszków palców, ogarniało go powoli zmęczenie. Cofnęła rękę.
 - Dziękuję – Powiedziała już nieco głośniej, próbując usiąść. - oddam jak tylko uzyskam więcej energii.
                Łapała powietrze w płuca jakby po długim pobycie pod taflą wody.
 -Nie musiałaś z tym czekać – wytknął dziewczynie - mogłaś sobie ją wziąć kiedy Cię niosłem – Pomógł jej wstać, jednak sam się zachwiał. Nie był świadomy ile sił mu zabrała. Szybko odzyskał równowagę i mógł już podtrzymać dziewczynę. Znał różne sposoby przekazywania energii i ich skutki, ale nigdy by nie pomyślał że w tak krótkim czasie można jej zabrać aż tyle.
 - I pozwolić się donieść do ołtarza? Nie dziękuję. – Starała się ustać o własnych siłach, co jak na razie niezbyt jej wychodziło.
 - Jeszcze chwila zwłoki i byś leżała bez tchu. – Zauważył wypominając jej lekkomyślność w tak krytycznej dla niej sytuacji. Obserwował bacznie, czy dziewczyna nie potrzebuje jeszcze jego wsparcia.
 - Więc miałam szczęście że się zatrzymałeś. – Spojrzała na niego z tajemniczym uśmieszkiem nieporuszona jego tonem, korzystając z najbliższego drzewa jako podporę.
 - A co miałem zrobić? Nieść twoje zwłoki niepotrzebnie do nich? Przynajmniej teraz pójdziesz sama. – wzruszył ramionami.
 - Możesz im przekazać inne zakończenie. – Uśmiechnęła się lekko i spojrzała mu w oczy prosząco. - Załóżmy że Cię nie dotknęłam i masz z głowy.
   Chłopak zamyślił się, przypominając sobie jego obowiązki, jako nekromanta i wyobrażając sobie co go czeka w takim razie w przyszłości. Wzdrygnął się lekko. Czy ona to wszystko zaplanowała? Przeleciało mu przez myśl. Wyglądała jednak na bardziej rozważną osobę. Była albo bardzo pewna siebie albo głupia. Ostatecznie mogła być jeszcze cholernie odważna i przemyślająca zdarzenie przynajmniej o kilkanaście kroków, a przy tym niezbyt ceniąca swoje życie.
 - Jesteś pewien że tego chcesz? Pragniesz by twoje życie tak wyglądało? – Szepnęła zmartwiona.
   Cofnął się o krok zaskoczony jej pytaniem i szczerym spojrzeniem. O co jej chodzi? Czego ode mnie chcesz..? Pomyślał.
 - To już nie ma znaczenia. – Ustąpił ostatecznie. Jakby nie było, nie miał już nic do stracenia. Odwinął rękaw odsłaniając wytatuowany znak grupy.
 - Należysz do nich od niedawna, jeszcze masz szansę zawrócić. – Przekonywała.
 - Skąd masz tą pewność ile u nich jestem? – warknął lekko, rozdrażniony jej wiedzą o nim. Kim ty jesteś by móc mnie osądzać? - Z resztą znajdą mnie dzięki znakowi.
   Milczała. Jej oczy wypełnione były współczuciem. Zawahał się. Może nie powinien tak naskakiwać? Może po prostu chciała pomóc? Zaraz! Od kiedy to w tym cholernym lesie na „terenie nekromantów” jest ktoś kto chce pomóc? Nauczył się już by nie ufać komukolwiek z innej napotkanej grupy. Tutaj każdy walczył o najlepszy kąsek „energii życiowej” nawet jeśli miałby pochodzić z jednego z „braci po fachu”. A jednak. Ona była zupełnie inna. Prawdziwa. Zdawała się nie mieć maski sztucznej dobroci którą zrzuciłaby po wplątaniu go w swoje sidła. Lekkomyślna ale może i dobra? Z resztą itak miał już dość takiego życia. Jedyne co go mogło czekać przy niej to śmierć. Całkiem niezły los jakby nie patrzeć. W końcu nekromanci potrafili wyczyniać o wiele gorsze rzeczy na które nie zamierzał już nigdy więcej patrzeć bezczynnie. Męczarnie w których powoli ginęły niewinne stworzenia.. Zacisnął pięści. Odpędził męczące go myśli i starał się wrócić do teraźniejszości. Tu gdzie mógł być jego koniec, byle by uciec od tych demonów którzy, nie wiadomo jakim prawem nazywali siebie jeszcze ludźmi.
 - Chciałbym się go pozbyć.. uciec jak najdalej. Nawet nie wiesz jak mroczne rytuały odprawiają. –Wyznał spuszczając głowę. Czekała na te słowa. Od początku wychwyciła jego niechęć do wykonywania poleceń nekromantów. Jest inny, więc dla czego do nich trafił?
 - Postaraj się nie krzyczeć, będzie boleć – przyłożyła do jego znamienia znak jeźdźca u jej prawej dłoni. Szepnęła coś.
   Nagle poczuł ostry ból rozchodzący się od jej dotyku, parzył. Chciał się wyrwać ale  trzymała mocno. Mimo wszystko jego ciało broniło się przed bólem. Syknął wściekle. Czół jak coś wkłuwa się w jego przedramię i atakuje skórę otaczając tylko „mroczny znak”. Powoli ogień zastępował kojący chłód. Miał wrażenie jakby razem z gorącem odchodził również ciążący na nim od dawna symbol. Odetchnął.
 - Już po wszystkim, dobrze to przeszedłeś, mogło być gorzej. Albo jesteś u nich ledwie parę dni, albo miałeś silną wolę odejścia.
 -Raczej to drugie – Powiedział oglądając swoją rękę na której nie było już nic, poza lekkim zaczerwienieniem. – Robiłaś już to kiedyś?
 - Nie spotkałam jeszcze nikogo kto by chciał zrezygnować.
 - Wyrwałaś się nekromantom? – Zapytał z niedowierzaniem
 - Nie musiałam, wtedy byłam w pełni sił i nie wędrowałam sama.
    Kim ty jesteś? To pytanie coraz bardziej go nurtowało. Nie zabiła go. A nawet pomaga mu wymknąć się sekcie? Dlaczego? Kolejna sztuczka nekromantów? To jakiś test? Kolejna fala pytań zalewała jego umysł. Ostatecznie chyba nie mogę narzekać.
 - No ładnie, mam się bać? – uśmiechnął się nieśmiało.
 Odwzajemniła jego reakcję  – Zrezygnowałeś, poza tym nie mam tyle energii przecież żeby z tobą walczyć. Lepiej nie zwlekajmy, ruszajmy jak najszybciej.
    Zesztywniał. Że CO?! „Próba ucieczki surowo karalna!” Przypomniał sobie ostrzeżenia jego przełożonych. Czego ty ode mnie wymagasz?! Kto cię nasłał! Zmrużył oczy patrząc na nią jakby starał się ją przejrzeć, bezskutecznie doszukując się oznak przyszłej zdrady.
   Zbyt wiele przeszedł. Pomyślała widząc jego nagłą wrogość i podejrzliwość. Może nie dać rady przezwyciężyć sam siebie. Posmutniała.
   Zamrugał zaskoczony swoją reakcją i hamulcami włączającymi się jak na komendę po wrytych przez nekromantów zasadach. Idiota! Przecież to twoja okazja by się stąd wyrwać! Ona chce ci pomóc! Gdzie twoja wiara w ludzi.. No tak zaginęła dawno temu. Zacisnął powieki. Kiedy je otworzył, jego oczy były spokojniejsze i pewne decyzji którą podjął.
 - Dasz radę iść? – zapytał w końcu, mile ją tym zaskakując.
 - Oddalmy się od nich jak najszybciej. Mogę biec jakiś czas. – Ruszyła przed siebie, zanim zdążyłby zmienić zdanie. Chłopak pobiegł za nią.
Postanowił jej zaufać. Cokolwiek się wydarzy, itak będzie to leprze od „przyszłości młodego nekromanty”.
 - Czekaj! – Krzykną, raptownie sobie przypominając ten kierunek – Biegniemy prosto na cmentarz, miejsce treningu adeptów!
 - „Im bliżej zagrożenia, tym dalej od zranienia.” – Gdy zobaczyła czarne stalowe ogrodzenie, mrocznego miejsca, przyspieszyła. Biegł na ślepo za nią, starając się nie stracić jej z oczu wśród gęstwiny. Zwolniła, chwyciła go za rękę i znów popędziła szybciej. Usłyszeli za sobą głosy, ale mieli przewagę. Jakby las tworzył dla nich ścieżkę, a tamtym zagradzając. Po chwili znaleźli się poza zasięgiem gęstych zarośli a wraz z nimi, nekromantów.
 - Jak to się stało?- Zapytał, łapiąc oddech. – Że biegliśmy przez gąszcz bez trudu?
 - Powiedzmy że mam z naturą więcej wspólnego niż oni.
 - To jest pewne, oni zabijają co ma prawo żyć.
   Podeszła do niego. Wyprostował się obserwując co zamierza. Zauważył, że dziewczyna tylko odrobinę przyspieszyła pracę płuc, a przynajmniej tak szybko ją opanowała po biegu. Powoli wyciągnęła rękę i dotknęła jego szyi w tym samym miejscu co poprzednio. Znów poczuł znane już fale, tym razem dodające sił. Jego oddech stał się równy i spokojny.
 - Nie wiem czy to dobry pomysł. Co jeśli padniesz mi po drodze? A tak przy okazji, dokąd zmierzamy? I.. – zawahał się – Kim ty jesteś? – ściszył głos marszcząc lekko brwi.
 - Nie padnę, znalazłam gem po drodze. Nie mam pojęcia, często kieruję się w stronę emitowanej energii. To jeden z tych przypadków. – Jego ostatnie pytanie zignorowała.
 - To Cię właśnie przywiodło na tereny łowów nekromantów?
 - Między innymi.
 - W takim razie chodźmy. Chłopak lekko skręcił od kursu obranego przez dziewczynę, bardziej na zachód. Poszła za nim, znalazłszy się przy jego boku dostosowała tępo marszu.
 - Skąd wiesz w którą stronę mam zamiar iść? – Uśmiechnęła się, obserwując jego reakcję.
 - Mam wrażenie, że mnie również tam ciągnie, chociaż pewnie nie tak bardzo jak Ciebie. – Odwzajemnił uśmiech czując jak zostawia przeszłość za sobą. Była pierwszą osobą przy której poczuł wolność. Mógł wybrać dowolny kierunek i podążać nim.
   Las przed nimi stawał się coraz mroczniejszy, powoli podnosiła się mgła, chłód stawał się coraz bardziej dokuczliwy.
 - Zatrzymajmy się, na dzisiaj wystarczy wędrówki. Gem dużo Ci nie da, jak będziesz skrajnie wyczerpana. – zaproponował. Nic dziwnego. Był bardziej rozważny niż ona. Dziewczyna najwyraźniej żyła chwilą. A jego nauczono przewidywać jak najwięcej scenariuszy w tak niebezpiecznych miejscach.
 - Nic mi nie jest, mogę iść.
 - Chyba wiem dlaczego byłaś ledwo żywa jak cię znaleźliśmy widząc jaka jesteś uparta.
 - Nie jestem, po prostu …
 - No słucham – Skrzyżował ręce na piersi, wpatrując się w nią i wyczekując odpowiedzi. Nie otrzymał jej – Tak jak przypuszczałem. – Musisz odpocząć, zwłaszcza że biegłaś taki kawał, a teraz jeszcze musisz mieć energię na ogrzanie ciała. Nie ma mowy, nigdzie dalej nie idziesz.
 - Ale ..
 - Chcesz się przekonać czy cię zatrzymam? Proszę bardzo, uprzedzam, że przy twoim stanie nie masz szans – uśmiechnął się złośliwie.
   Dziewczyna osunęła się pod pobliski buk z oburzeniem. Nagle ogarnęło ją ogromne zmęczenie. Zsunęła się jeszcze niżej, głowa opadła jej bezwładnie. Chłopak doskoczył do niej, położył ją delikatnie na swojej derce, widząc że ona nie ma żadnego bagażu po za niewielką sakiewką. Momentalnie zasnęła. Sam usiadł obok oparł się plecami o drzewo które przed chwilą było podporą dziewczyny i przyglądał się nocnemu niebu. Zdawało mu się, że jakiś dość odległy, duży kształt przemknął nad nimi. Nie przejął się tym za bardzo, w końcu był daleko i zbyt bardzo czuł zmęczenie, żeby się zastanawiać co to. Miał tylko wielką nadzieję, że nic ich tutaj nie zaatakuje, bo nie miał by sił ich bronić. Spojrzał na dziewczynę. Spała spokojnie zawinięta szczelnie, z pewnością jest o wiele bardziej wykończona, choć nie dała po sobie tego poznać. Uśmiechnął się trochę. Postawił na swoim, a sądził, że będzie ciężej. Ostatnim kłopotem tego dnia był tylko bardzo nużący sen. Wiedział, że nie może zasnąć, stracić czujności.



Pierwszy wpis. Proszę powiedzcie jak się wam to widzi, co ewentualnie zmienić. :)
Spokojnie, przyjmuję wszelkie krytyki xP

2 komentarze:

  1. Opowiadanie wciągające, szkoda, że dopiero teraz je znalazłam... :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajne opowiadanie, wciągające :) Mogło by być tylko trochę krótsze, albo większą czcionką :)

    OdpowiedzUsuń