Ocknął się gdy wschodzące słońce przenikało delikatnie przez
gałęzie wysokich drzew. Zerwał się na równe nogi. Ile spałem?! Jak to się stało
w ogóle? Kiedy??
Rozejrzał się dookoła. Dziewczyny nie było już na jego
derce. Szlag! Chciał ją zawołać kiedy raptem przypomniał sobie że się nie
przedstawili. Odwrócił się i zamarł zaskoczony. Stała przed nim, oparta
ramieniem o pień drzewa pod którym spał.
- Odpocząłeś?
- J.. ja.. – zaczął ale
nie wiedział co powiedzieć. Dopiero teraz dostrzegł dwoje ludzi zaplątanych w
korzenie, które owijały się wokół nich niczym ogromne boa. Jego oczy rozszerzyły
się w przerażeniu gdy rozpoznał szaty i znak.
- Zjawili się o
świcie. – uprzedziła pytanie. – Płytko spałam i usłyszałam jak rozmawiali,
kawałek od nas. Mówili coś że jeden z nowicjuszy nie wrócił z ofiarą.
Zamierzali się upewnić czy to ty.
- Jak to się stało..?
– wciąż nie dowierzał że drzewo „zaatakowało” tych dwoje.
- Wspominałam że
kiedyś już natknęłam się na nekromantów.
- Tak ale to nie
zmienia.. Czekaj. To twoja robota?
- Tak. – odparła niewzruszenie
zerkając na martwych.
Rzucił jej tylko ostre
spojrzenie. Jego groźne czarne oczy domagały się natychmiastowych wyjaśnień.
- Musiałam! – jęknęła
przepraszająco - Gdybym pozwoliła im odejść, donieśli by gdzie jesteśmy i że
podróżujesz ze mną. Dobrowolnie – dodała szybko.
- I myślisz że w ten
sposób jesteś od nich lepsza?!
- N.. nie rozumiem. –
mruknęła zaskoczona
- Zabijasz, tak jak i
oni!
- Nie miałam wyboru! –
nie pozostała mu dłużna – „Zabij lub zostań zabity”! Gdyby nie ja, miałbyś na
karku już w tej chwili grupę tych twoich byłych koleżków!
- Co nie zmienia
faktu..
- Zmienia! Wszystko
zmienia! Powinieneś wiedzieć że nie zabijam bez potrzeby. To akurat było w
obronie nie tylko własnej ale i twojego tyłka! – zauważyła, wskazując go palcem
przy przedostatnim wyrazie. – Jesteś przewrażliwiony na punkcie zabijania przez
tych sukinkotów. Rozumiem. Nie możesz więcej patrzeć na czyjąś śmierć.
Widziałeś jej zbyt wiele. Ale nie bądź miękką kluchą w takich sytuacjach! To
nie powód żebyś mi tu wytykał rzekome błędy.
Cofnął się o krok po
jej ostrych słowach. Cierpliwie czekała patrząc mu hardo w oczy mimo że była
niższa od niego. Sięgała mu mniej więcej do mostka. Otrząsnął się po chwili.
- Ah tak?..
Skinęła, krzyżując ręce
na piersi.
- A może mi jeszcze
powiesz że ci ich szkoda? – trafiła w czuły punkt. Dawniej często czół do nich
nienawiść za to co robią. Jednak kiedyś byli ludźmi. Tak przynajmniej mu się
wydawało.
- N.. nie ale..
- Ale co? Myślisz że
oni by się zawahali widząc zdradę?
- Zaczynam żałować że pozwoliłem ci się
przeciągnąć na swoją stronę! – wypalił niewiele myśląc nad słowami.
Prychnęła
niedowierzając jego słowom.
- Przeciągnąć? –
zapytała bardzo cicho i powoli. – A więc dobrze. Wracaj sobie do nich jak ci
się to wszystko tak podobało. Ale powiem ci jedno. Masz więcej wspólnego z
mordem niż ja. Na twoich rękach jest krew niewinnych, czy to ci się podoba czy
nie.
Odwróciła się na
pięcie zarzucając włosami i zostawiając go samego. Szybko zniknęła w gęstwinie
zanim zdążył jakkolwiek zareagować.
Drgnął nagle, uświadamiając sobie co zrobił.
- Dziewczyno? –
zawołał dość cicho. – Zaczekaj! Przepraszam, ja.. – powiedział już głośniej ale
znikąd nie dobiegała do niego odpowiedź.
Zacisnął powieki i
opuścił głowę. Idioto! Jak możesz być tak niewdzięczny. Masz przechlapane. Nie
umiesz nawet królika upolować gołymi rękami. Został sam. Jedynie z derką którą zawsze
nosił przy sobie i niewielkim sztyletem z którym się nie rozstawał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz