niedziela, 4 maja 2014

III

Bezskutecznie usiłował podążać jej tropem mimo że skoczył w gęstwinę chwilę po niej. Nie zostawiała żadnych śladów, a nie mógł mieć pewności czy wciąż szła prosto. Mimo wszystko starał się kierować nicią energii która wiodła ich aż dotąd.
 Na początku skupiał się wyłącznie na tym, by nie stracić określonego kierunku, ale po jakimś czasie zaczęła mu dokuczać świadomość, że nie ma pojęcia co jej powie, kiedy się spotkają. Przeprosi? Tylko jak? Wciąż nie pochwalał tego co zrobiła, a w pewnym sensie faktycznie przeciągnęła go na "swoją" stronę.
 Jego krok stał się chwiejny a nadzieja na wybaczenie bledsza.
 Nagle zdał sobie sprawę, że prócz szelestu darni pod jego stopami, nie docierają do niego żadne dźwięki. Jakby ktoś zupełnie wyciszył całe otoczenie. Rozejrzał się niespokojnie, a kiedy znów zwrócił wzrok przed siebie, dostrzegł odsłonięty fragment brunatnego muru, ledwie widocznego spod bluszczu i otaczającej go gamy brązów i ciemnej zieleni lasu.
Skąd mur na tak nierównym terenie? Nie mógł się ciągnąć daleko, nie pozwalało na to podłoże, więc jaki sens go budować?
 Zmarszczył lekko brwi i niepewnie skierował się ku konstrukcji. Zamierzał go okrążyć, utrzymując dystans. Wtedy wyłoniła się druga ściana z takich samych ciemnych cegieł. Między nimi rozpościerała się kamienna, o dziwo niezwykle równa podłoga, pokryta częściowo suchymi liśćmi, ziemią i gałązkami w miejscu gdzie spotykała się z podłożem lasu. Tuż przed nią rosły dwa drzewa, które teoretycznie powinny być wycięte by zrobić miejsce reszcie budynku. Tak się jednak nie stało.
 Co ciekawsze, mury wznosiły się i znikały wśród bluszczu który płynnie piął się dalej, ku drzewom i wysokim krzewom, którym ściany najwyraźniej nie przeszkadzały bujnie rosnąć.
 Nie tylko jedna pozioma płaszczyzna była fragmentem budowli, ale i wyżej, widać było skrawek drugiego piętra.
 - To niemożliwe.. - szepnął do siebie gdy zobaczył poświatę drgającego płomienia pochodni wiszących wgłębi budynku który nie miał prawa ciągnąć się dalej niż na 25 kroków od niego. A jednak patrząc od tej strony, tak właśnie było.
 Na drugie piętro nie miał jak się dostać, ponieważ trzecia ściana, łącząca dwie pozostałe, opadała niemal do podłogi owego piętra pozostawiając tylko wąską szczelinę skąd przeciekało światło.
 Na dole jednak, tuż za pniem jednego z drzew, tkwiących przy wejściu niczym strażnicy, wyłaniały się subtelnie oświetlone łuki zamaskowanego korytarza.
 Przebiegły mu po plecach ciarki niepewności. Nie ciągnęła go już żadna energia. Nie słyszał nawet najdelikatniejszego szumu wiatru.
 Podskoczył jak poparzony kiedy coś musnęło jego kark. Błyskawicznie wydobył sztylet odwracając się energicznie.
 Wtedy ją zobaczył. Nie poznał jej na początku. Podświetlonej pełnym, porannym słońcem przenikającym obwicie przez konary. Miała rozpuszczone włosy i skromną suknię do ziemi. Ale oczy te same, zamyślone, nieobecne. I stale wyglądające na smutne usta.
Niemal biała sowa, zatrzepotała bezszelestnie skrzydłami tuż zanim usiadła na osłoniętym rękawicą przegubie dziewczyny.
 Zaskoczony, nie potrafił pozbierać myśli. Ten budynek za nim. I Ona.. To przecież Ona go prowadziła! Ale jak mogła się tak szybko przeprać? Przecież szedł tylko chwilkę. Zerknął ku górze. Był późny ranek. A wstali o świcie. Musiało minąć co najmniej kilka godzin. Zaczęło mu się wszystko układać. Stracił poczucie czasu, a Ona wyprzedzała go w zręczności poruszania się lasem.
 Dopiero teraz zauważył że go obserwuje. A raczej obserwują. Jej ptak również.
 - Um.. Witaj ponownie.  - zaczął niezbyt zgrabnie
 Skinęła nieznacznie głową nie zmieniając wyrazu twarzy.
 - Czy ty.. Znasz to miejsce?
Powtórzyła gest.
 - Ale mówiłaś, że nie wiesz dokąd idziesz.. - zmrużył lekko oczy
To samo. Westchnął.
 - Słuchaj ja.. - postąpił krok na przód. Nie drgnęła - Przepraszam. Poniosło mnie. Nie to miałem na myśli.
 Popatrzyła powoli na sowę. Ta odwzajemniła spojrzenie i przekrzywiła energicznie główkę, po czym wróciła do obserwacji chłopaka.
 Dziewczyna podeszła do niego i bez słowa minęła. Przeszła pewnie przez "bramę" między drzewami i obejrzała się wychwytując jego spojrzenie.
 Zawahał się ale poszedł za nią.
 - Czemu nic nie mówisz? - spytał cicho gdy ją dogonił w korytarzu.
 Dziwisz się? Odstawiłeś taką szopkę, że najprędzej odezwie się do Ciebie za miesiąc! Przemknęło mu przez myśl aż zacisnął szczęki.